wtorek, 8 marca 2016

Na Dzień Kobiet: Kobieta Gladiator


Stała na środku amfiteatru. Oszalały z nienawiści tłum krzyczał i domagał się krwi. Wiedziała, że wydano na nią wyrok – śmierć poprzez rzucenie dzikim bestiom. Jednak nic nie wskazywało na to, aby jakiekolwiek zwierzęta miałyby być wypuszczone. Perpetua nie wiedziała co się dzieje. Nagle podeszli do niej dwaj młodzieńcy i zaczęli nacierać jej ciało oliwą, tak jakby była zapaśnikiem i za chwilę miała stoczyć walkę. Wtem, w oddali dostrzegła swojego przeciwnika – rosłego Egipcjanina, który wręcz dyszał żądzą zgładzenia jej.

Perpetua przez dłuższą chwilę patrzyła mu w oczy. Sam jego wygląd sprawiał, że uginały się pod nią nogi. Nagle ktoś podszedł i szepnął jej do ucha: „Nie bój się! Ja jestem tutaj przy tobie i będę ciebie wspomagał”. Był to Pomponiusz, jeden z diakonów, który kilkanaście dni wcześniej udzielił jej chrztu. Pamiętała ten dzień, wiedziała jakie będą konsekwencje przyjęcia tego sakramentu oraz to, że w tym dniu modliła się o to, by wytrzymała wszystkie tortury i nigdy nie zaparła się wiary.
Na arenę wszedł wysoki mężczyzna, który wyraźnie przewyższał wszystkich wzrostem. Spojrzał po zebranych i oznajmił: „Jeżeli ten oto Egipcjanin pokona tę kobietę, zabije ją mieczem; jeżeli zaś ona go zwycięży otrzyma tę gałąź”. Podniósł przy tym prawą rękę, w której trzymał zieloną gałązkę, na której były złote jabłka. Po tych słowach zawołał, dając tym samym znaj do rozpoczęcia walki. Egipcjanin nie czekając ani chwili rzucił się na nią z pięściami. Perpetua nie pozostawała mu dłużna. Nie wiedziała skąd, ale poczuła w sobie ogromny przypływ mocy. Jej przeciwnik zrozumiał, że nie daje rady, więc zmienił taktykę, próbując złapać ją za nogi, jednak dzielna wojowniczka wyrwała się z uścisku, kopiąc go przy tym po twarzy. Nagle uniosła się w powietrzu i rozpoczęła coś na kształt tańca, podczas którego zadawała rosłemu oprychowi dotkliwe ciosy. Wreszcie Egipcjanin upad na ziemię, a Perpetua, lądując, podeptała mu głowę. Od razu podszedł do niej wysoki mężczyzna, podając zieloną palmę i mówiąc: „Córko, pokój z tobą”.

Nagle Perpetua ocknęła się. To wszystko, to tylko kolejna wizja – jedna z wielu, które miała w ostatnim czasie. Znów była w zimnej i ciemnej celi. Miała 22 lata, niedawno urodził się jej syn, a ona właśnie została skazana na śmierć pod zarzutem bycia chrześcijanką. Została złapana wraz z innymi, którzy przygotowywali się z nią do przyjęcia chrztu. Kilka dni po osadzeniu w więzieniu dostąpili tej łaski. Tuż obok niej spała jej służąca, Felicyta. Dzień wcześniej urodziła dziecko. Bardzo się z tego cieszyła, gdyż wiedziała, że nazajutrz miała się odbyć egzekucja, a prawo zabraniało wykonywania jej na kobiecie brzemiennej. Bardzo chciała umrzeć ze swoją dawną panią, a teraz siostrą w Panu, rówieśnicą i przyjaciółką. Jutro jej marzenie się spełni. Zginą razem, pełne nadziei na wejście do Królestwa ich jedynego Oblubieńca.

Rano obudził ich wszystkich strażnik, zmuszając do ubrania się w stroje kapłanów Saturna i kapłanek Cerery. Odważna Rzymianka stanowczo się temu sprzeciwiła, mówiąc: „Przyszliśmy tutaj dobrowolnie nie po to, żeby teraz nasza wolność miała być pogwałcona. Nie po to poświęciliśmy nasze życie, ażeby teraz robić to, do czego nas zmuszacie.” Słowa te wypowiedziała z taką pasją, że tamten nawet nie spróbował powiedzieć czegokolwiek, ale od razu wyszedł zawstydzony.
Wreszcie nadeszła chwila, w której wygnano je na arenę. Miały zginąć od ataku wściekłej krowy. Ta, rozjuszona, ruszyła na Perpetuę, przewracając ją na plecy. Kiedy wstała, jakby nigdy nic, poprawiła tunikę i upięła włosy – wiedziała, że to są jej zaślubiny z Boskim Oblubieńcem, dlatego stwierdziła, że musi jakoś wyglądać. Kiedy się rozejrzała, zobaczyła, że krowa poturbowała również Felicytę, tak więc podbiegła do niej i pomogła wstać. Zarządca igrzysk, widząc, że zwierze nie  wykazuje, jakoby dalej miało atakować te dwie młode kobiety, kazał ją schwytać i odprowadzić. Przyjaciółki miały zostać przebite mieczem. Niestety, przed śmiercią jeszcze raz Perpetua zakosztować miała niewyobrażalnego bólu, gdyż jej kat trafił na kość, przez co nie pozbawił jej życia. Drżącą ręką uchwyciła jego miecz i uniosła do gardła.


W tym właśnie momencie zrozumiała. Walka z wizji odbyła się naprawdę. Egipcjaninem był szatan, który robił wszyst-ko, żeby zaparła się swojej wiary. Działał w tych wszystkich, którzy zadawali jej ból, w sędziach, którzy skazali ją na okrutną śmierć, a także w jej ojcu, który czasem prosząc, in-nym razem bijąc, a kiedy indziej pokazując synka Perpetui, stosując szantaż emocjonalny, próbował nakłonić córkę do publicznego bluźnierstwa przeciwko Jezusowi. Teraz wie-działa, ze tak jak w wizji, tak i w prawdziwym życiu, za każ-dym razem wyrywała się z diabelskich zasadzek. Jeszcze tylko chwila i otrzyma palmę męczeństwa oraz wejdzie do królestwa Chrystusa, którego tak bardzo ukochała.

Czego może nas dzisiaj nauczyć ta, żyjąca na przełomie II i III w. w Kartaginie, męczennica? Przede wszystkim tego, by być wiernym swoim przekonaniom. Była bardzo młodą kobietą i miała kilkumiesięcznego synka. Nie przesądziło to jednak o zaparciu się samej siebie, poprzez rezygnację z tego, w co wierzy. Zaufała Bogu, że On zaopiekuje się jej dzieckiem, a ona do końca będzie świadczyć o tym, co dla niej najważniejsze. Święta Perpetua uczy nas tego, żeby mieć w sobie mentalność męczennika, polegającą niekoniecznie na tym, żeby oddawać życie, skoro nie ma takiej potrzeby, ale na tym, by być wolnym w swoich decyzjach i zawsze kierować się prawdą, nawet gdy okaże się to zupełnie niekorzystne.
To szczególna kobieta, od której mogłoby się uczyć wiele współczesnych pań. Dziś, dzień po liturgicznym wspomnieniu Świętej Perpetuy i jej przyjaciółki, Felicyty, w Dzień Kobiet, warto powierzyć swoją kobiecość właśnie im. A jeśli chodzi o mężczyzn, to koniecznie należy pamiętać o swoich paniach w modlitwie za wstawiennictwem tych męczennic.









Tekst pochodzi z marcowego Miesięcznika Parafialnego "Jordan", czasopisma parafii św. Jana Chrzciciela w Zabrzu-Biskupicach

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz